"Świętoszek" jest pierwszą przeczytaną przeze mnie sztuką Moliera, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że Molier jest jednym z najlepszych dramaturgów w historii, wprawdzie wolę od niego Szekspira ("Hamleta" konkretnie). "Świętoszek" jest fantastyczną komedią charakterów, a jeżeli czytać taką klasykę- to tylko w wydaniu Biblioteki Narodowej (niestety nie znalazłam zdjęcia tego wydania).
Utwór jest niezwykłą satyrą ówczesnego (XVII-wiecznego) społeczeństwa francuskiego za panowania króla Ludwika XIV. Molier był szczególnie wyczulony na wszelkie przejawy zakłamania, obłudy, a także udawanej religijności. A przecież właśnie taki jest tytułowy świętoszek- Tartufe. Swoją fałszywą pobożnością, skromnością i hojnością zaskarbia sobie przyjaźń pewnego bogatego mieszczanina- Orgona, który zwiedziony maską szalbierza przyjmuje go gościnnie i po bratersku pod swój dach. Naiwny Orgon oczywiście pozostaje ślepy na wszelkie podstępy Tartufa, a gdy syn Orgona (Damis) przyłapuje obłudnika na gorącym uczynku, ojciec nie wierzy zeznaniom Damisa, wygania go z domu i wydziedzicza. Najbardziej zabawne momenty w komedii opierają się na starciu różnych charakterów. Gdy Tartufe zdaje się być już całkiem pogrążony i odnosimy wrażenie, iż cały gniew Orgona zaraz spowoduje klęskę kłamcy i jego zdemaskowanie, głupi mieszczanin wzruszony skruchą i pokorą Tartufa (udawaną, rzecz jasna), zapisuje świętoszkowi swój cały majątek, błaga go o przebaczenie i pozostanie na zawsze w domu. W oczach Orgona Tartuf widnieje jako wzór wszelkich cnót, jedyny sprawiedliwy człowiek i uciemiężony, pokorny święty. Właśnie to za niego ojeciec postanawia wydać swoją córkę, Mariannę, która na domiar złego jest już zaręczona z Walerym a Tartufa nienawidzi z całego serca. Ciekawą postacią jest pani Pernelle (babcia), gorąca wielbicielka świętoszka i prawdziwa dewotka.
Świętoszek ukazany widzowi (bo przecież dramat wystawia się na scenie) od samego początku nie pozostawia żadnych złudzeń: jest wstrętnym, podstępnym łotrzykiem. Orgon daje się w komiczny sposób oszukać i ślepo ufa Tartufowi.
Orgon:
„Wreszcie niebo go wwiodło w domu mego progi;
A z nim weszła pomyślność wszelka, spokój błogi.
On o wszystko się troszczy, nawet o mą żonę,
O mój honor starania ma nieocenione, (...)”
Akt pierwszy, scena szósta.
W sztuce są też pewne momenty dramatyczne, majątek i reputacja całej rodziny wisi na włosku, ale- jak to w komedii- Molier zaskakuje nas cudownym zakończeniem.
6 szumią drzewa:
Czytałam. Byłam zachwycona. :)
Jestem świeżo po omówieniu i wypracowaniu (o raaany;)). "Świętoszek" to jak dla mnie genialna komedia, Doryna szczególnie mnie bawiła.
Wyczaiłam w taniej książce za złotówkę i kupiłam, głównie dlatego, że myślałam, że będziemy omawiać. Ale się pomyliłam i omawialiśmy "Skąpca". Ale co tam, i tak w końcu przeczytam, bo "Skąpiec" był dobry.
Esencja: Doryna rzeczywiście miała świetne teksty, szczególnie w tej scenie z Orgonem ;)
Ultramaryna: Chciałabym przeczytać "Skąpca", bo myślę, że warto :)
"Świętoszek" był całkiem miłą lekturą, ale wolę sto razy "Skąpca" ;-)
Sceny z Orgonem były dwie, jedna lepsza od drugiej;).
Prześlij komentarz